Dwa tysiące żołnierzy, którzy ćwiczyli na poligonie w Świętoszowie, wraca do swoich jednostek. Wyruszyły także transporty z Rosomakami, armatohaubicami i wozami dowodzenia. 11 Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej przeszła sprawdzian zdolności bojowej i zakończyła manewry pod kryptonimem „Borsuk ‘15”.
Najważniejsza część ćwiczeń „Borsuk ‘15” trwała tydzień. Na poligonie w Świętoszowie szkoliły się głównie dwa bataliony 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej – 1 Batalion Piechoty Ziemi Rzeszowskiej oraz 7 Batalion Strzelców Konnych Wielkopolskich. Żołnierze przywieźli 500 jednostek sprzętu.
Oba bataliony zostały wzmocnione m.in. bateriami artylerii samobieżnej z armatohaubicami Dana kalibru 152 mm, dywizjonem artylerii rakietowej dysponującym wyrzutniami Langusta, plutonami czołgów Leopard 2A4 oraz plutonami saperów i baterii przeciwlotniczych. – W decydującej fazie bitwy zmotoryzowanych wspierały dwie pary samolotów myśliwsko-bombowych Su-22 oraz dwie pary śmigłowców bojowych Mi-24 – mówi mjr Piotr Gałwa, starszy oficer pionu szkolenia Dowództwa 11 Dywizji.
Ćwiczenia były ważnym testem dla dowódców. – Wszystkie działania przebiegały niezwykle szybko. Dla mnie i mojego sztabu najtrudniejszym zadaniem było więc zgranie manewru walczących pododdziałów i dostosowanie do niego ruchu stanowiska dowodzenia oraz pododdziałów logistycznych – mówi ppłk Michał Kuraczyk, dowódca 1 Batalionu Piechoty Ziemi Rzeszowskiej.
Scenariusz „Borsuka” powstał m.in. na podstawie działań prowadzonych podczas misji w Afganistanie, a także analizy konfliktu na Ukrainie. Zakładał, że żołnierze znajdą się w centrum konfliktu zbrojnego, który wybuchł z powodu walki mniejszości narodowych o wpływy.
Wojska 11 Dywizji musiały się bronić, zatrzymać atak agresora i po kontrofensywie przywrócić pokój. Żołnierze trenowali m.in. walkę z grupami dywersyjnymi (w tym przypadku współpracowali z Policją i Strażą Pożarną), a także działania w skażonym terenie, pokonywanie przeszkody wodnej, obronę oraz kontrnatarcie, gdy strzelały całe pododdziały.
Finałem ćwiczeń było wykonywanie zadań ogniowych. Załogi Rosomaków strzelały z broni pokładowej, żołnierze kompanii zmotoryzowanych z broni indywidualnej, podobnie wspomagający ich artylerzyści, przeciwlotnicy i czołgiści. Oficjalną część manewrów zakończyła defilada. Żołnierze wzięli w niej udział, jadąc pojazdami, na których wykonywali zadania bojowe.
– Na ostateczną ocenę 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej trzeba jeszcze poczekać. Analiza zostanie dopiero przeprowadzona – mówi gen. dyw. Jarosław Mika, dowódca żagańskiej dywizji. – Jednak podczas tak dużych ćwiczeń ważne jest to, że nie doszło do żadnej kolizji czy wypadku.
autor zdjęć: chor. Rafał Mniedło, ppor. Krzysztof Gonera
komentarze