moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Śmierć pachnie musztardą

Rozsiewa delikatną woń musztardy, atakuje drogi oddechowe, powoduje rozległe oparzenia – tak działa iperyt. 100 lat temu Niemcy po raz pierwszy użyli go przeciwko aliantom na polach pod flandryjską miejscowością Ypres. W sumie podczas I wojny światowej różnego rodzaju gazy bojowe zabiły niemal 100 tysięcy żołnierzy.



W nocy 12 lipca 1917 roku na pozycje alianckie zaczęły spadać pociski. Siedzący w okopach żołnierze nie byli tym specjalnie zaskoczeni. W pobliżu belgijskiego Ypres Niemcy atakowali regularnie. Żołnierze ententy nie pozostawali im dłużni. Tkwiące w śmiertelnym klinczu armie raz po raz bezskutecznie próbowały przełamać front. Żołnierzy nie zaskoczył też ulatniający się z pocisków gaz. Niemcy używali go już wcześniej, nawet tutaj, na błotnistych polach zachodniej Flandrii. Jeszcze dwa lata temu taki atak mógł wzbudzić popłoch, ale nie teraz. Żołnierze przecież byli na podobne zdarzenia odpowiednio przygotowani. Przed trującym obłokiem miały ich ochronić przeciwgazowe maski, w które niedawno zostali wyposażeni. Wkrótce jednak przekonali się, że to zdecydowanie za mało.

Gaz wydzielający delikatną woń musztardy atakował nie tylko układ oddechowy. Powodował ciężkie poparzenia, zadawał głębokie rany, w wielu przypadkach pozbawiał wzroku. Żołnierze umierali w niesłychanych męczarniach.
Tamtej nocy pod Ypres Niemcy zastosowali nieznany dotąd środek bojowy, który od nazwy miejscowości zwany jest iperytem. Na alianckie okopy spadło 50 tysięcy wypełnionych nim granatów. Gaz zabił i okaleczył przeszło 15 tysięcy osób.

Czas bez granic

I wojna światowa to czas przekraczania kolejnych granic. Szybko i bezpardonowo. Po raz pierwszy broń chemiczna została użyta jeszcze w sierpniu 1914 roku. Francuzi obrzucili wówczas niemieckie pozycje granatami z gazem łzawiącym. Wkrótce Niemcy odpłacili im tym samym. Obydwa ataki przeszły jednak niemal niezauważone. Gaz został rozwiany przez wiatr. A gdyby nawet stało się inaczej, jego potencjalne działanie można by uznać za niewinną igraszkę. Środek miał nieprzyjacielowi uprzykrzyć życie, wprowadzić w jego szeregi chaos. Kilka miesięcy później uderzenia gazowe niosły już ze sobą masową śmierć.

22 kwietnia 1915 roku pod Ypres Niemcy wypuścili w kierunku nieprzyjacielskich okopów 150 ton chloru. Na pole walki został on przetransportowany w 20- i 40-litrowych butlach, które specjaliści z pułku chemicznego przez kilka tygodni wkopywali w ziemię. Kiedy wiatr powiał w kierunku alianckich pozycji, odkręcili zawory. Ulatniający się chlor wydusił tysiąc francuskich żołnierzy, kilkanaście tysięcy zaś uczynił niezdolnymi do walki. Sami Niemcy byli tak zaskoczeni skutkiem ataku, że nie zdołali przeprowadzić natarcia, które ostatecznie przełamie front.

Półtora miesiąca później Niemcy rozpylili 264 tony chloru na froncie wschodnim – pod Bolimowem w okolicach Skierniewic. – Z raportu rosyjskiego oficera, ppłk. De Lazariego, wynika, że 31 maja gaz zabił 1183 osoby, a zatruł około dziesięciu tysięcy żołnierzy. Ale już warszawski lekarz Michał Montrym-Żakowicz podaje, że około 60 procent ofiar, które później trafiły do szpitali, zmarło w ciągu pięciu tygodni od ataku – informuje Jacek Czarnecki, dziennikarz, współautor książki „Ślady i świadectwa Wielkiej Wojny nad Rawką i Bzurą”. Ostatecznie jednak Niemcy, podobnie jak na zachodzie Europy, nie zdołali przełamać frontu. 12 czerwca i 6 lipca przeprowadzili na tym odcinku kolejne ataki, które pochłonęły kolejne tysiące ofiar.

Aby ustrzec się przed duszącym chlorem, armie walczące na frontach Wielkiej Wojny wprowadziły do powszechnego użycia maski przeciwgazowe. Wtedy Niemcy poszli krok dalej i zaatakowali gazem musztardowym.

Gaz na impas wojny

Bojowe gazy podczas I wojny światowej stosowali wszyscy. Według wyliczeń brytyjskiego historyka Kima Colemana, Niemcy na polach bitew rozpylili 68 tysięcy ton trujących środków, Francuzi 36 tysięcy ton, Brytyjczycy zaś 25 tysięcy ton. – Pod koniec wojny niemieckie wojska podczas ostrzałów artyleryjskich tradycyjnej amunicji używali na zmianę z pociskami wypełnionymi chemią. Chodziło już nie tyle o zabicie jak największej liczby przeciwników, ile ich zastraszenie, wywołanie w ich szeregach zamieszania – tłumaczy dr hab. Piotr Szlanta, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Po obu stronach barykady byli dowódcy, którzy mieli poważne wątpliwości. Stosowanie broni chemicznej uznawali za rzecz moralnie dwuznaczną. A mimo to po nią sięgali. Dlaczego? – Bo zawiodły wcześniejsze rachuby – wyjaśnia dr hab. Szlanta. Wielka Wojna miała się zakończyć w ciągu kilku tygodni. – Kiedy latem 1914 roku niemieccy żołnierze paradowali przed cesarzem Wilhelmem II, ten obiecał im, że wrócą do domów, zanim liście opadną z drzew. Brytyjczycy zakładali, że wojna rozstrzygnie się w siedmiu wielkich bitwach. Tymczasem fronty szybko stanęły w miejscu, armie ugrzęzły w okopach, a żołnierze zaczęli ginąć tysiącami – przypomina historyk. Ataki gazowe miały być sposobem na wyjście z impasu.

Po chemiczne środki bojowe najczęściej sięgali Niemcy. – Mieli oni najbardziej zaawansowaną technologię ich produkcji i mechanizmy współpracy świata nauki a wojskiem. Kluczową rolę odegrał tutaj prof. Fritz Haber – tłumaczy dr hab. Szlanta. Ten wybitny chemik pracę na rzecz armii uważał za swój patriotyczny obowiązek. Nie wszyscy podzielali jego entuzjazm. Jego żona Kalra (Clara?), równie znana chemiczka, publicznie go skrytykowała, a kiedy rozpylony pod Ypres gaz zabił rzesze alianckich żołnierzy, popełniła samobójstwo. Haber z prac jednak nie zrezygnował. Po wojnie spokojnie wrócił do „cywilnej” nauki (dostał nawet Nagrodę Nobla za opracowanie metody syntezy amoniaku), by w czasach III Rzeszy znów zaoferować swoje usługi rządowi – to właśnie on pracował nad cyklonem B, który posłużył nazistom do uśmiercania Żydów w obozach zagłady. Ostatecznie Haber musiał jednak opuścić Rzeszę. Nowym mocodawcom nie spodobało się jego żydowskie pochodzenie. Na emigracji w Wielkiej Brytanii był bojkotowany przez część środowiska naukowego.

Według Colemana, w czasie I wojny światowej liczba poszkodowanych za sprawą broni chemicznej przekroczyła 1,3 miliona osób. 91 tysięcy żołnierzy zginęło. Najwięcej z nich, 56 tysięcy, służyło w armii carskiej Rosji. – Broń chemiczna jednak w pewnym stopniu rozczarowała – uważa dr hab. Szlanta. – Gdy armie stosowały tzw. ataki falowe, czyli wypuszczały gaz z butli ustawionych przed własnymi okopami, wystarczyło, że zmienił się wiatr, a śmiercionośny obłok dosięgał własnych żołnierzy. Potem metoda ta została co prawda wyparta przez ostrzał artyleryjski, ale i tak broń chemiczna, mimo potwornego wrażenia, jakie zrobił taki atak, zabiła w sumie mniej żołnierzy niż lawiny – dodaje naukowiec.

W stronę likwidacji

Tymczasem po I wojnie światowej broń chemiczna była wykorzystywana jeszcze kilkakrotnie. Bolszewicy sięgnęli po nią podczas tłumienia rebelii chłopów w guberni tambowskiej, włoska armia zaś podczas wojny z Etiopią. Jednocześnie społeczność międzynarodowa rozpoczęła prace nad zakazem używania bojowych gazów i chemikaliów. Mówił o tym podpisany w 1925 roku protokół genewski (Polska ratyfikowała go w 1929 roku), który jednak długo pozostawał martwym zapisem.

Kiedy rozpoczynała się II wojna światowa, mocarstwa miały ogromne zasoby wszelkiego rodzaju broni chemicznej. Ostatecznie jednak żadne z nich nie zdecydowało się jej użyć. Wzdragał się przed tym nawet Adolf Hitler, który jako kapral pruskiej armii sam doświadczył straszliwych skutków ataku gazowego. – Przywódcy państw po prostu bali się, że każde tego typu uderzenie pociągnie za sobą ogromnych rozmiarów kontratak. Zadziałała tutaj zasada równowagi strachu – podkreśla dr hab. Szlanta.

Do wyeliminowania broni chemicznej z arsenałów miała się ostatecznie przyczynić konwencja z 1993 roku, podpisana w Paryżu. Do tej pory ratyfikowało ją 190 państw (wśród nielicznych wyjątków są Korea Północna i Sudan Południowy). Nad jej przestrzeganiem czuwa Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej. W ostatnich latach po tego typu oręż sięgała jednak armia syryjskiego reżimu Baszszara al-Asada.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Wikimedia

dodaj komentarz

komentarze


Setki cystern dla armii
 
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Olympus in Paris
Jesień przeciwlotników
Ogień Czarnej Pantery
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
„Szczury Tobruku” atakują
Co słychać pod wodą?
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
„Siły specjalne” dały mi siłę!
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
„Feniks” wciąż jest potrzebny
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Determinacja i wola walki to podstawa
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Bój o cyberbezpieczeństwo
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Mniej obcy w obcym kraju
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Czworonożny żandarm w Paryżu
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Wybiła godzina zemsty
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Olimp w Paryżu
Pożegnanie z Żaganiem
Terytorialsi zobaczą więcej
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Homar, czyli przełom
Medycyna „pancerna”
Transformacja wymogiem XXI wieku
Karta dla rodzin wojskowych
Polskie „JAG” już działa
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Użyteczno-bojowy sprawdzian lubelskich i szwedzkich terytorialsów
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Zyskać przewagę w powietrzu
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Zmiana warty w PKW Liban
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Ostre słowa, mocne ciosy
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Aplikuj na kurs oficerski

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO