Współpracujemy przede wszystkim z siłami przeciwminowymi państw bałtyckich. Teraz oczyszczamy z min podejście do szwedzkiej Ravlundy. W ten sposób torujemy drogę desantowi – tłumaczy kpt. mar. Piotr Bartosewicz, który podczas ćwiczeń „Baltops 2019” dowodzi trałowcem ORP „Gardno”.
Jak wygląda „Baltops” z polskiej perspektywy?
Kpt. mar. Piotr Bartosewicz: Uczestniczymy w przedsięwzięciu zakrojonym na naprawdę szeroką skalę. W tegorocznej edycji „Baltopsa” bierze udział blisko 50 okrętów oraz niemal dziewięć tysięcy marynarzy i żołnierzy. Po raz pierwszy w historii ćwiczenie jest kierowane przez 2 Flotę USA. Okręt, którym dowodzę wchodzi w skład jednego z trzech zespołów przeciwminowych. Pierwszym jest SNMCMG1, czyli Stały Zespół Sił Obrony Przeciwminowej NATO. Znalazły się w nim okręty z Danii, Belgii czy Niemiec. Kolejny to grupa działające pod kierunkiem Amerykanów. Operuje ona na płytkich wodach w pobliżu wybrzeża Niemiec i w dużej mierze wykorzystuje pojazdy podwodne oraz nurków minerów. My zostaliśmy podporządkowani Baltronowi, czyli Bałtyckiemu Dywizjonowi Zwalczania Min. Sztab naszego zespołu jest zaokrętowany na łotewskiej jednostce LVNS „Virsaitis”, zaś w grupie prócz ORP „Gardno” z 12 Dywizjonu Trałowców, działają jeszcze polski okręt ORP „Wdzydze” z 13 Dywizjonu Trałowców i litewski LNS „Skalvis”. Obecnie wykonujemy zadania nieopodal wybrzeża Szwecji.
Na czym one polegają?
Oczyszczamy wody z ćwiczebnych min, by utorować drogę desantowi, który niebawem zostanie wysadzony w Ravlundzie. Dotarliśmy tutaj z portu w Kilonii. Podczas przejścia morzem byliśmy osłaniani przez duże jednostki bojowe. Zapewniały nam one ochronę przed atakami z wody i powietrza. Podobnie jest teraz. W swoim rejonie najpierw przeprowadziliśmy trałowanie kontaktowe, neutralizując znajdujące się tutaj miny kotwiczne. Wykonaliśmy to zadanie na tyle szybko, że zaskoczyliśmy nawet nasz sztab.
Dlaczego?
Oficerowie, którzy go tworzą przywykli do współpracy z niszczycielami min. Pod względem uzbrojenia wykorzystywanego podczas działań podwodnych są to jednostki bardziej zaawansowane technologicznie niż trałowce. Min poszukują używając przede wszystkim pojazdów podwodnych, tyle że trwa to dłużej. Znalezisko trzeba nie tylko namierzyć, ale też zidentyfikować. Potem do miny schodzi kolejny pojazd z ładunkiem albo nurkowie minerzy. Tymczasem podczas klasycznego trałowania kontaktowego, okręt przemieszcza się po wyznaczonym torze nawet z prędkością ośmiu-dziesięciu węzłów, a trał wyposażony w specjalne przecinaki podcina mocowanie miny, która wypływa na powierzchnię. Następnie powinien zadziałać samolikwidator. Jeśli mina nie wybuchnie, jest likwidowana z pokładu okrętu za pomocą armaty. Tempo neutralizacji wzrasta. Oczywiście dotyczy to wyłącznie prostych min kotwicznych. Poszukiwanie min innego typu wymaga już użycia trału elektromagnetycznego lub wersji „kombinowanej” z trałem akustycznym, więc proces się wydłuża, choć nieznacznie. Dowództwo zakładało, że oczyszczenie akwenu zajmie nam kilkanaście godzin. Trałowce z naszej grupy poradziły sobie z tym w czasie o połowę krótszym.
I co dalej?
Najbliższe godziny upłyną nam na przeczesywaniu wskazanych akwenów przy użyciu wspomnianych trałów elektromagnetycznego i akustycznego. A potem rozpocznie się desant. Wezmą w nim udział m.in. amerykański okręt USS „Fort McHenry”, który dowodzi współpracującą z nami grupą amfibijną czy lotniskowiec z Hiszpanii ESPS „Juan Carlos I”. Siły desantowe zbliżają się od strony państw bałtyckich.
To, jak się wydaje, jeden z najtrudniejszych elementów ćwiczenia.
Zdecydowanie. Pierwszy tydzień upłynął nam pod znakiem fazy zgrywającej. Okręty brały udział w tzw. serialach, czyli blokach zadań, których scenariusz załogi wcześniej znały. W poniedziałek rozpoczynamy fazę taktyczną. Załogi otrzymują tylko wprowadzenie, swego rodzaju zarys sytuacji. Reszta pozostaje niewiadomą. W każdej chwili możemy na przykład zostać zaatakowani przez śmigłowiec czy łodzie z dywersantami i na bieżąco musimy sobie z tym zagrożeniem radzić.
Ćwiczenie „Baltops 2019” wywołało zainteresowanie także za naszą wschodnią granicą. Rosjanie zapowiedzieli, że wyślą na Bałtyk okręty, które będą się bacznie przyglądać poczynaniom NATO. Czy odczuwacie jakoś rosyjską obecność?
Szczerze mówiąc, nie. Jesteśmy świadomi, że działają, ale nie mamy z nimi bezpośredniego kontaktu. Po pierwsze, działamy w pewnym oddaleniu od Rosji. Po drugie inne okręty, w tym zespół fregat i niszczycieli SNMG1 pracuje nad tym, by siły obrony przeciwminowej miały dogodne warunki do wykonywania swoich zadań.
autor zdjęć: por. mar. Kamil Kalina, U.S. Navy photo by Mass Communication Specialist 2nd Class Joshua M. Tolbert
komentarze