moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Zaczęło się w Parośli

Ukraińscy nacjonaliści pragnęli własnego państwa, a szansę na nie dostrzegli w wybuchu II wojny światowej. Gdy jednak marzenia o wolnej Ukrainie okazały się mrzonką, sięgnęli po inną broń. Nienawiść żywiona podniosłymi hasłami potrafi czynić z ludzi bestie. Wymordowanie mieszkańców Parośli I dało przywódcom UPA pewność, że to jest ich najpotężniejszy oręż.

Kolonia Parośla I niedaleko Saren niczym szczególnym nie wyróżniała się od setek podobnych wsi rozsianych po całym Wołyniu. Numer przy nazwie oznaczał, że w gminie była jeszcze jedna kolonia o tej samej nazwie. Zarówno Parośla I, jak i II były polskimi osadami, ale i na to nikt w gminie Antonówka nie zwracał większej uwagi. Wieś polska, ukraińska, polsko-ukraińska czy ukraińsko-polska, katolicka, grekokatolicka lub prawosławna – bez różnicy, wszyscy tu żyli spokojnie i zgodnie. Taką opinię można często wyczytać we wspomnieniach ludzi urodzonych na Wołyniu. I nie mijają się oni z prawdą. Było tak w czasie pokoju, w normalnym życiu, gdy trudna codzienność brała górę nad polityką. Dopiero wojna uczyniła codzienność znacznie trudniejszą, bo jednocześnie przypominała ludziom, zwłaszcza na pograniczu, o ich narodowości, wyznaniu i o tym, kto kogo dawniej podbił…

Niemcy i Sowieci, atakujący Rzeczpospolitą we wrześniu 1939 roku doskonale wykorzystali to, że zamieszkiwały ją mniejszości narodowe. Zantagonizowanie ich przeciwko państwu, którego byli obywatelami, ułatwiło zbrojną agresję. Najliczniejszą mniejszość narodową w Polsce stanowili Ukraińcy i oni też żywili największe nadzieje w jej rozbiorze. Prawie wszyscy ukraińscy przywódcy pokładali je zdecydowanie w Hitlerze. Pragnęli własnego państwa i wierzyli, że podbicie Polski przez Niemców jest do tego pierwszym krokiem, drugim miało być uderzenie Wehrmachtu na Związek Sowiecki i połączenie ukraińskich ziem w jedno państwo. Było dla nich oczywiste, że sojusz niemiecko-sowiecki to stan przejściowy. Hans Frank już 17 grudnia 1939 roku pozwolił Ukraińcom formować policję i wojsko, które – jak wierzyli – u boku armii niemieckiej wyzwoli Ukrainę.

Trzeba iść i czyścić

Jednak po niemieckim ataku na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 roku prędko nadeszło rozczarowanie. Wszak Hitler sam był nacjonalistą, stawiającym dobro swego narodu ponad wszystko i nie zamierzał „słowiańskim podludziom”, do których również zaliczał Ukraińców, podarowywać państwa, zwłaszcza tak bogatego w czarnoziemy, które miało być spichlerzem przyszłej „Tysiącletniej Rzeszy”. Jednak podwładni Führera, zarządzający zdobytymi ziemiami na wschodzie, nie od razu rozpropagowali tam jego wolę. Z powodów czysto pragmatycznych. Przychylność ukraińskiej wsi zapewniała im spokój na zapleczu frontu, a gorliwość Ukraińców do wstępowania na niemiecką służbę, pozwalała między innymi na szybsze oczyszczenie okupowanych terenów z „niechcianych elementów” – w pierwszej kolejności Żydów.

Ukraińska policja, sformowana i uzbrojona przez Niemców, stała się prawdziwym postrachem dla wszystkich wrogów III Rzeszy. Ale kiedy front odsunął się jeszcze dalej na wschód, w głąb Rosji, Niemcy odsłonili całkowicie swe karty, dając do zrozumienia ukraińskim politykom, by skończyli z mrzonkami o wolnej Ukrainie. Co bardziej oporni, jak Stepan Bandera, zostali zamknięci w więzieniach lub obozach koncentracyjnych. Nacjonaliści ukraińscy znaleźli się w politycznym klinczu, ale nie zamierzali kapitulować. Szansę zobaczyli w tym, że na froncie wschodnim doszło do wyhamowania niemieckiej ofensywy. Liczyli na to, że obie strony wykrwawią się tak, jak w I wojnie światowej i nie będą mieć sił, by przeciwstawić się planom stworzenia ukraińskiego państwa.

Ukraińska Policja Pomocnicza otrzymała rozkaz dezercji z bronią w ręku, rozpoczęcia ze swymi niedoszłymi mocodawcami wojny partyzanckiej, zwalczania jednocześnie partyzantki sowieckiej, a przede wszystkim uczynienia z okupowanych przez Niemców ziem obszarów etnicznie czystych, czyli tylko i wyłącznie ukraińskich. Żydzi już zostali w większości wymordowani lub wywiezieni do obozów koncentracyjnych, teraz przyszła kolej na Polaków. Rozkaz był prosty: „czyścić”.

Siekiernicy

Takie było tło dramatu, który rozegrał się 9 lutego 1943 roku w Parośli I. Hryhorij Perehijniak „Dowbeszka-Korobka” był nacjonalistą z tzw. dorobkiem. Przed wojną został skazany przez polski sąd na dożywocie za zabójstwo sołtysa Uhrynowa Starego. W więzieniu poznał Stepana Banderę i stał się gorącym zwolennikiem jego idei. Po wybuchu wojny współtworzył Ukraińską Policję Pomocniczą, a następnie z jej dezerterów sformował jedną z pierwszych sotni (kompanii) Ukraińskiej Armii Powstańczej podległą Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, frakcji Bandery (OUN-B).

Po otrzymaniu rozkazów o rozpoczęciu akcji oczyszczenia Wołynia z Polaków, sotnia na cel ataku obrała Paroślę I. Najpierw jednak nocą, 8 lutego 1943 roku, uderzyła na posterunek niemieckiej policji we Włodzimiercu. Jego obsadę tworzyli Niemcy i Kozacy, którzy całkowicie zaskoczeni, uciekli, pozostawiając czterech zabitych. Napastnicy wzięli przy tym sześciu Kozaków do niewoli i zdemolowawszy posterunek, ruszyli w kierunku Parośli, odległej o jakieś dziesięć kilometrów. Warto w tym miejscu postawić pytanie, dlaczego banderowcy uważali Kozaków za wrogów? Z prostego powodu – byli dla nich konkurencją, gdyż chcieli mieć nad Wołgą własne państwo i z tego powodu kolaborowali z Niemcami.

Rankiem 9 lutego ludzie Perehijniaka obstawili całą wieś i jednocześnie uspokoili mieszkańców, podając się za sowieckich partyzantów. Sowieci od czasu do czasu zachodzili do polskich miejscowości, by zaopatrzyć się w jedzenie i ubranie, a czuli się w nich bezpieczniej niż w ukraińskich. Widok jeńców w niemieckich mundurach także wskazywał, że to jeden z oddziałów sowieckich. Zaprowadzono ich do zagrody rodziny Kołodyńskich, a dowódca rozkazał, by wieś nakarmiła jego zdrożonych ludzi. Po posiłku „partyzanci”, ku przerażeniu gospodarzy, wzięli się do mordowania jeńców – Kozacy po kolei byli uśmiercani ciosem siekiery. Wiadomo było, że Sowieci nie patyczkowali się z jeńcami, ale nigdy nie robili tego na terenie wsi, którą narażało to na pewną pacyfikację, a tym samym stratę źródła zaopatrzenia.

Po zamordowaniu Kozaków, dowódca oświadczył stropionym Polakom, że jego oddział ścigany jest przez niemiecką obławę, która w każdej chwili może tu dotrzeć. Upozorują więc, że wieś stawiała opór i wszystkich jej mieszkańców zostawią związanych na ziemi. Przekonywał, że to uchroni ich przed represjami. Kiedy jednak ludzie położyli się na ziemi i pozwolili związać, „partyzanci” wcale nie odeszli, tylko wyciągnęli siekiery, noże i bestialsko zaczęli ich mordować.

W rzezi zginęło według różnych szacunków od 149 do 173 osób. Mordercy nie oszczędzali przy tym kobiet, dzieci i niemowląt. Ocalało, także według różnych źródeł, od ośmiu do dwunastu mieszkańców, głównie dzieci. Kiedy było już po wszystkim, podwładni Perehijniaka załadowali na sanie dobytek pomordowanych i ruszyli w drogę, by „rzezać Lachów” w kolejnych wsiach.

Perehijniak nie zapisał jednak już na swoje konto wielu zbrodni, niedługo po rzezi kolonii Parośla I zginął w potyczce z Niemcami, lecz jego śladem poszły kolejne sotnie Ukraińskiej Armii Powstańczej i latem 1943 roku rozpętały na Wołyniu ludobójstwo na ogromną skalę. Warto zaznaczyć na koniec, że tragedia Parośli I uwrażliwiła na zagrożenie płynące ze strony UPA pozostałych mieszkańców gminy Antonówka. Kiedy w lipcu 1943 roku ruszyły na ich wsie, w tym kolonię Parośla II, hordy rezunów, zorganizowane w samoobronę, zdołały odeprzeć ataki i w większości ocalić życie.

Bibliografia:

Cz. Brzoza, „Polska w czasach niepodległości i drugiej wojny światowej (1918–1945)”, Kraków 2001
G. Motyka, „Ukraińska partyzantka 1942–1960: działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii”, Warszawa 2006

Piotr Korczyński

autor zdjęć: grafika: Paweł Kępka/ Polska Zbrojna

dodaj komentarz

komentarze


Turecki most dla Krosnowic
 
Statuetki Benemerenti przyznane po raz trzydziesty
Bez kawalerii wojny się nie wygrywa
Przetrwać z Feniksem
Polacy łamią tajemnice Enigmy
Żołnierze usuwają zniszczone przez wodę budynki
Wicepremier Kosianiak-Kamysz w Ramstein o pomocy dla Ukrainy
Na nowy rok – dodatek stażowy po nowemu
Z Jastrzębi w Żmije
Żołnierze górą w głosowaniu na sportowca 2024 roku
Szef MON-u spotkał się z wojskowymi dyplomatami
Less Foreign in a Foreign Country
Mistrzyni Uniwersjady z „armii mistrzów”
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
„Polska Zbrojna” dla Orkiestry
Symulator w nowej odsłonie
Eurokorpus na czele grupy bojowej UE
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Olympus in Paris
Turecki most nad Białą Lądecką
Na zagraniczne kursy razem z rodziną?
Kluczowy partner
Najtrudniej utrzymać się na szczycie
Rozgryźć Czarną Panterę
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wielofunkcyjna koparka dla saperów
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Snowboardzistka z „armii mistrzów” najlepsza na stoku w Scuol
14 lutego Dniem Armii Krajowej
Synteza, czyli cios w splot słoneczny Rzeszy
Wojsko wraca do Gorzowa
NATO rozpoczyna nową operację na Bałtyku
Ciężki BWP dla polskiego wojska
Co się zmieni w ustawie o obronie ojczyzny?
Biegający żandarm
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Zmiany w prawie 2025
PGZ – kluczowy partner
Rosomaki i Piranie
Siedząc na krawędzi
Minister wyznaczył szefa Inspektoratu Wsparcia
„Ferie z WOT” po raz siódmy
Wielka gra interesów
Okręty rakietowe po nowemu
Polska w gotowości
Granice są po to, by je pokonywać
Roboty w Fabryce Broni „Łucznik”
Morze ruin, na których wyrosło życie
Nie walczymy z powietrzem
Spotkanie Grupy E5 w Polsce
Rosja prowadzi przeciw Polsce wojnę informacyjną
„Cel Wisła”, czyli ku starciu cywilizacji
Bałtyk – kluczowy akwen dla NATO
Co może Europa?
Zmiana warty w PKW Liban
Atak na cyberpoligonie
Czworonożny żandarm w Paryżu
Z życzeniami na 105. urodziny powstańca warszawskiego!
Umowa dla specjalistów z Grudziądza
Zrobić formę przed Kanadą
Nowe łóżka dla szpitala w Libanie
Arcelin – cud, który może się zdarzyć tylko raz

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO