„Polacy do broni!” – zaapelowała 7 czerwca 1944 roku Rada Wojenna Armii Polskiej w ZSRS. Wprawdzie Stalin nie mógł liczyć na to, że na wezwanie kontrolowanych przez niego wojskowych w okupowanym kraju wybuchnie powstanie, ale sam dokument był ważny także z innych powodów. Stanowił próbę ocieplenia wizerunku berlingowców i Sowietów, i jednocześnie zdyskredytowania polskiego podziemia.
Zygmunt Berling – agent sowieckich służb wśród „katyńskich” więźniów w Ostaszkowie, zdegradowany dezerter z armii Andersa – został dowódcą jednostki złożonej z Polaków, służącej celom Stalina
„Bracia! Stawajcie wszyscy do walki z okupantem hitlerowskim! Nie dawajcie posłuchu kłamstwom Niemców, lub ich świadomych i nieświadomych agentów, o Związku Radzieckim i naszej Armii Polskiej […]. Gotujcie się wszyscy do powstania z orężem w ręku przeciw najeźdźcy niemieckiemu! Do broni, Polacy!”. Kilkanaście zdań ujętych w formę emocjonalnej odezwy. Pod spodem podpisy trzech generałów – członków Rady Wojennej Armii Polskiej w ZSRS: Zygmunta Berlinga, Karola Świerczewskiego i Aleksandra Zawadzkiego. Każdy z nich przeszedł inną drogę. Pierwszy rozpoczynał karierę w przedwojennym Wojsku Polskim, drugi jeszcze niedawno służył w Armii Czerwonej, trzeci był po prostu komunistycznym aktywistą, który na doraźne potrzeby został przebrany w mundur. Wszyscy jednak stali się pionkami w wielkiej grze Józefa Stalina. W rozgrywce, której elementem było także sygnowane przez nich „Wezwanie”.
„Patrioci” od Stalina
Był 7 czerwca 1944 roku. Dzień wcześniej wojska zachodnich aliantów rozpoczęły lądowanie w Normandii. Tymczasem na wschodzie Armia Czerwona sposobiła się do operacji „Bagration”. W myśl jej założeń miała wyprzeć Niemców z Litwy i Białorusi, następnie przedrzeć się na przedpola Warszawy. Razem z nią do walki przygotowywała się utworzona niedawno 1 Armia Wojska Polskiego. Dni Hitlera wydawały się policzone, liderzy zaś antyniemieckiej koalicji coraz intensywniej myśleli o kształcie powojennej Europy.
„Stalin tak planował wielkie operacje ofensywne Armii Czerwonej, by w maksymalnym stopniu służyły spełnieniu dalekosiężnych celów politycznych” – podkreślał w jednej ze swoich publikacji historyk Antoni Przygoński. Stawką było panowanie nad środkowo-wschodnią Europą, w tym rzecz jasna Polską. Tyle że Sowieci nie mówili o tym otwarcie. Imperialne ambicje skrywali pod fasadą górnolotnych stwierdzeń o braterstwie broni i narodowowyzwoleńczej walce. Jednocześnie budowali instytucje, które miały stać się zalążkiem ich władzy na odbitych Niemcom terytoriach.
Takim właśnie tworem był założony w Moskwie Związek Patriotów Polskich. Na jego czele stanęła Wanda Wasilewska – córka Leona Wasilewskiego, legionisty, bliskiego współpracownika Piłsudskiego, pierwszego ministra spraw zagranicznych II RP. Po wybuchu wojny przedostała się z Warszawy na tereny kontrolowane przez ZSRS. W kilku miesiącach została przyjęta do partii bolszewików i zdołała zbliżyć się do samego Stalina.
Zalążki ZPP powstały jeszcze w marcu 1943 roku, ale prace nad formowaniem organizacji przyspieszyły po 25 kwietnia, kiedy to ZSRS ostatecznie zerwał stosunki dyplomatyczne z emigracyjnym rządem RP w Londynie. Zarzewiem konfliktu stało się odkrycie w Katyniu masowych grobów oraz wniosek Polaków do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o przeprowadzenie niezależnego śledztwa.
Tymczasem Stalin nie zamierzał ograniczyć się do tworzenia polskich instytucji politycznych. Chciał też, by w ZSRS powstało posłuszne jemu wojsko polskie. Pomysł nie był nowy. Jeszcze w 1940 roku takie plany miał snuć Ławrientij Beria, szef NKWD. Spore nadzieje Sowieci wiązali ze wspomnianym już Zygmuntem Berlingiem. „Jako oficer w stopniu podpułkownika […] spędził kilka miesięcy w obozie w Starobielsku wśród towarzyszy, których zmasakrowane ciała miały odnaleźć się później. Należał do bardzo nielicznej grupy polskich oficerów zachowanych przy życiu wtedy, kiedy resztę Stalin kazał rozstrzelać” – pisał o nim brytyjski historyk Norman Davies. Berling ocalał, ponieważ poszedł na współpracę z Sowietami. Wkrótce został przewieziony do willi w Małachówce pod Moskwą, gdzie oczekiwał na dalsze dyspozycje.
Przez kolejne miesiące pomysł Berii pozostawał w zawieszeniu. Latem po napaści Niemiec na ZSRS powrócił za sprawą samego Berlinga, który wraz z grupą polskich towarzyszy zadeklarował chęć walki z Hitlerem u boku Armii Czerwonej. Chwilowo jednak Stalin musiał postawić na innego konia. W imię zacieśniania więzów z zachodnimi aliantami, zgodził się na budowę polskiej armii w ZSRS, tyle że pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Taki mariaż nie mógł jednak przetrwać długo. Narastające tarcia sprawiły, że już w 1942 roku wojska Andersa wymaszerowały do Iranu. Berling wrócił do gry. Po latach wspominał, jak to pewnej kwietniowej nocy 1943 roku w jego moskiewskim mieszkaniu zadzwonił telefon. „Jeszcze zaspany podniosłem słuchawkę, ale gdy na moje zgłoszenie odpowiedział mi i przedstawił się obcy, ale jakby słyszany już kiedyś głos, oprzytomniałem w jednej chwili. Mówił Mierkułow [ludowy komisarz bezpieczeństwa, jeden z odpowiedzialnych za zbrodnię katyńską – przyp. red.], gratulując wytrwałości i osiągnięcia celu. „Nareszcie skończyło się wasze czekanie. Dziś zapadła decyzja Biura Politycznego o rozpoczęciu organizacji waszego wojska. Serdecznie wam winszuję” – pisał Berling.
Wkrótce w Sielcach nad Oką ruszyło formowanie 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, która po kilku miesiącach została przekształcona w korpus, następnie w 1 Armię Wojska Polskiego.
Pamięć na świeżo
„Decyzja Stalina o utworzeniu polskiej dywizji niweczyła nadzieje tych komunistów, którzy liczyli, że Polska stanie się jedną z republik sowieckich” – zauważa Tadeusz A. Kisielewski, autor książki o berlingowcach. Nowe wojsko, choć w pełni kontrolowane przez Sowietów, walczyło pod biało-czerwonym sztandarem. Żołnierze mieli polskie stopnie, na ich czapkach widniał orzeł (choć bez korony). W uszach pobrzmiewały im patriotyczne hasła powtarzane przez politruków, a od czasu do czasu także słowa modlitwy. W armii Berlinga znalazło się bowiem miejsce nawet dla kapelanów. Wszystko po to, by przemówić nie tylko do ochotników, którzy zwykle mieli za sobą pobyt w sowieckich łagrach bądź na zesłaniu, lecz także do mieszkańców ciągle jeszcze okupowanej Polski. Stalin wiedział, że musi stoczyć walkę o rząd dusz z rządem londyńskim i potężnym polskim podziemiem.
Armia Krajowa przez lata przygotowywała się do ogólnonarodowego powstania. W połowie stycznia 1944 roku rozpoczęła akcję „Burza”. Głównym jej celem była walka z ustępującymi oddziałami niemieckimi oraz wyzwalanie kolejnych terenów, zanim pojawi się tam Armia Czerwona. Przywódcy podziemia zamierzali występować wobec Sowietów w roli prawowitych gospodarzy polskich ziem. Inspirowane przez radzieckich komunistów „Wezwanie”, by podjąć walkę z Niemcami, miało być trochę próbą sił. Był to apel o wzniecenie powstania za plecami AK, która w samej odezwie została w zawoalowany sposób zdyskredytowana.
Stalin był jednak realistą. Wiedział, że komuniści w Polsce są słabi i że trudno im będzie przekonać do siebie społeczeństwo. Zbyt świeża była wśród ludzi pamięć o 17 września 1939 roku, kiedy to Armia Czerwona wystąpiła w roli agresora, a nawet o 1920 roku, gdy bolszewickie hordy ciągnęły na Warszawę. Sam generalissimus stwierdził ponoć, że wprowadzanie w Polsce komunizmu to czynność przypominająca siodłanie krowy.
„Wezwanie” Berlinga i spółki pozostało bez odzewu. Stalin jednak nie musiał się przesadnie martwić. Na jego korzyść przemawiała pozycja ZSRS na międzynarodowej arenie. Mógł też polegać na sile własnej armii oraz służb. Wszystko to stanowiło dostatecznie mocny fundament dla władzy, którą zamierzał zainstalować w Polsce. I w tę właśnie stronę potoczyła się historia.
Podczas pisania korzystałem z: Norman Davies, Powstanie '44, Kraków 20024; Edward Kospath-Pawłowski, Chwała i zdrada. Wojsko Polskie na Wschodzie 1943-45, Warszawa 2010; Antoni Przygoński, Stalin i powstanie warszawskie, Warszawa 1994; Tadeusz A. Kisielewski, Janczarzy Berlinga. 1 Armia Wojska Polskiego 1943-1945, Poznań 2014; Zygmunt Berling, Wspomnienia. Przeciw 17 Republice, Warszawa 1991.
autor zdjęć: IPN
komentarze