moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika

Rozgrywające się na Bałkanach przygody sympatycznego Franka Dolasa z filmu „Jak rozpętałem drugą wojnę światową” nie są fikcją. W tym regionie Europy walczyło z Niemcami wielu Polaków. Trzystu naszych rodaków dzielnie biło się w oddziałach czetników, dowodzonych przez gen. „Dražę” Mihailovicia. Jednym z polskich czetników był Marian Błażejczyk.


Marian Błażejczyk jako czetnik stoi ze sztandarem pułku Królewskich Wojsk Jugosłowiańskich w Ojczyźnie. Fot. Domena publiczna

W czasie II wojny światowej w Jugosławii przebywało około 10 tys. Polaków – byli to m.in. uchodźcy, robotnicy przymusowi oraz właśnie czetnicy. Wierna królewskiej dynastii Karadziordziewiczów partyzantka czetnicka walczyła – jako Królewskie Wojska Jugosłowiańskie w Ojczyźnie – z Niemcami, Włochami, Bułgarami, Albańczykami oraz z komunistyczną partyzantką, którą dowodził Josip Broz-Tito.

 

REKLAMA

W Ravanickiej Brygadzie

Dwudziestojednoletni Błażejczyk do czetnickich oddziałów dotarł przez Niemcy i Austrię. Niemcy wysłali go jako robotnika przymusowego do Serbii, ale z grupą kolegów uciekł z transportu. Tak to wspomina: „Wieczorem dotarliśmy do niewielkiej wysokogórskiej wioski, w której mieściła się czata Ravanickiej Brygady. Wiedziano o naszym przybyciu, brygada została bowiem powiadomiona przez radiostację polową. Czekała więc na nas gotowa kolacja”. Czata – takiego określenia używa Błażejczyk w swych wspomnieniach – liczyła kilkunastu żołnierzy. „Świetnie uzbrojona, zakwaterowana była w dużej ziemiance na skraju wsi. Dowodził nią starszy sierżant. Zorganizował nam spotkanie z mieszkańcami wioski, podczas którego wyjaśnił, że jesteśmy z kraju, skąd pochodzi ich bohater Zawisza Czarny, poległy w Serbii w walce z Turkami. Nie pomogły sprzeciwy sierżanta, chłopi napoili nas winem. Błyskawicznie zasnęliśmy w obszernej ziemiance” – dodaje. Innym razem (na Wigilię 1943 roku) gościnni prawosławni Serbowie chcieli uhonorować katolickich partyzantów pieczoną świnią. I byli zdziwieni, że na zjedzenie wieprzowiny zdecydowali się wówczas tylko Francuzi.

Piekło wojny

Humorystycznych sytuacji nie brakowało, ale jak wspomina Marian Błażejczyk, jego wojenne przygody na Bałkanach nie były romantyczną historią. I dodaje, że nie mówi o wszystkim, bo w część opowieści nikt by nie uwierzył. Już pierwsze spotkanie na jugosłowiańskiej ziemi mogło zakończyć się dla naszego bohatera i jego kolegów z Polski tragicznie. Współpracujący z Niemcami chorwaccy ustasze wzięli ich za Żydów, połamali kości i wybili zęby. Gdyby mieli złote zęby – zostałyby im wyrwane kowalskimi szczypcami. „Widziałem tam ludzi wyglądających niczym żywe szkielety. W zimie odziani byli jedynie w worki po cemencie” – opisuje widok chorwackiego obozu dla Serbów i Romów z terenów Niezależnego Państwa Chorwackiego kierowanego przez Ante Pavelicia.

Nie lepiej było i w innych częściach bałkańskiego kotła. Kiedy współpracujący z Włochami i Niemcami Albańczycy schwytali niedaleko Prisztiny czetników, w tym polskiego Żyda spod Lwowa, zamierzali poderżnąć im gardła. Chcąc ratować życie, mężczyzna wyjawił, że jest Polakiem. „‘Jeśli Polak, to katolik’”, orzekli Arneuci [Albańczycy]. Potwierdził, choć był wyznania mojżeszowego, jak się później dowiedziałem. ‘Nie będziesz więc zarżnięty, jak twoi serbscy koledzy, lecz ukrzyżowany’ – orzekli. Mieli kłopoty z gwoździami, które wyciągnęli z drewnianej szopy. Ręce przybili mu do deski, którą przymocowali do przydrożnego drzewa. Nie poradzili sobie z nogami, przybijając do pnia drzewa tylko jedną. Przejeżdżał tamtędy niemiecki patrol motocyklowy. Pobili dotkliwie Arneutów i zastrzelili konającego na drzewie Polaka” – pisze profesor w swoich wspomnieniach zatytułowanych „Polski czetnik. Krwawa bałkańska droga 1943–1945”.

Nie strzela się w plecy!

„Drogą szło dwóch żołnierzy niemieckich z bronią gotową do strzału. Przygotowaliśmy karabiny do strzału. Znakiem ręki ‘čika’ Vlado (dziadek Władysław) dał mi znak, abym nie strzelał. Szperacze podeszli do źródła i zatrzymali się, pijąc wodę. Celuję! Na to Vlado wyszeptał: Nie strzelaj, niech się napiją, mimo wszystko to są ludzie. Żołnierze się napili. Popryskali się nawet źródlaną wodą. Wycelowałem ponownie w wyprostowane plecy jednego z nich. Na to ‘čika’ znów: Nie strzela się w plecy. Niewielkim kamieniem rzucił w ich kierunku. – Odwrócili się. Teraz! – krzyknął Vlado. Dwa celne strzały padły niemal równocześnie. Mój był także niezawodny. Vlado powiedział: zadanie wykonane, wracamy do domu” – wspomina polski czetnik. Zachowywano rycerskie prawo wojny, ale dla Niemców znęcających się nad ludźmi nie było litości. Któregoś dnia czetnicy schwytali dwu Austriaków, którzy pracowali jako majstrowie nadzorcy. Jeden okazywał Polakom wiele sympatii, drugiego Błażejczyk nazywa „hitlerowską świnią”. „Przyzwoitemu Austriakowi związano ręce i nogi, nakazując, aby w ciszy oczekiwał pomocy z obozu. Trzech Polaków poprosiło o pozwolenie na tradycyjne ukaranie hitlerowca nabiciem na pal. Aplauz i zachęta wszystkich do realizacji tego pomysłu nie wywołały sprzeciwu przywódców konspiracji” – relacjonuje polski czetnik. Drugiemu zabrano tylko pas i rewolwer.

Duża liczba Polaków walczących w szeregach czetnickich sprawiła, że sztab Naczelnego Wodza w Londynie nakazał zrzeszenie ich w ramach Polskiej Kompanii Wojskowej. Dowódcą trzystuosobowej jednostki został kapitan Józef Maciąg, pseudonim „Wala”, „Nash”, pochodzący z polsko-chorwackiej rodziny i znający miejscowy język. Cichociemny, kapitan Maciąg został zrzucony w północno-wschodniej Serbii w nocy z 15 na 16 czerwca 1943 roku. Realizował zlecone mu zadanie zorganizowania polskiej kompanii i utrzymywania łączności ze sztabem w Londynie. Zginął 11 grudnia 1943 roku w niejasnych okolicznościach we wsi Luka podczas niemieckiej obławy. Po jego śmierci kompanię rozwiązano, a Polaków rozdzielono po serbskich oddziałach. Wcześniej, bo jesienią, polskie władze wojskowe w Londynie zdecydowały, że Polacy nie mogą uczestniczyć w walkach z komunistyczną partyzantką Tity, a jedynie bić się z oddziałami niemieckimi i włoskimi oraz ze wspierającymi ich miejscowymi kolaborantami. Wynikało to z międzynarodowych uwarunkowań politycznych, sojuszu Brytyjczyków (z którymi współpracowali Serbowie i Polacy) z Sowietami. Sytuacja Polaków się pogarszała, czetnicy chcieli, by nasi rodacy walczyli z komunistami Tity, titowcy – by skierowali broń przeciw partyzantom generała „Dražy”. Na początku stycznia 1944 roku szef Oddziału Specjalnego Sztabu Naczelnego Wodza (Oddziału VI) pułkownik Michał Protasiewicz wydał rozkaz kierownikowi bazy łączności podpułkownikowi Walerianowi Mercikowi: „Żądajcie kategorycznie u Anglików, by ewakuowali wszystkich Polaków od gen. Mihailovicia”. W tej sprawie prowadzono polskie i brytyjskie rozmowy z królem Piotrem II oraz z Josipem Brozem-Titą. Pod koniec maja 1944 roku zaledwie dwunastu polskich czetników ewakuowano do Włoch. W szeregach wojsk jugosłowiańskich pozostało około dwustu polskich partyzantów. Ich losy są nieznane.

Cofnijmy się nieco w czasie

Marian Błażejczyk urodził się 7 grudnia 1922 roku w Kutnie. Tam ukończył szkołę powszechną, tam też kontynuował naukę w gimnazjum, ale przerwała ją wojna. Przed świętami Bożego Narodzenia 1942 roku trafił do obozu pracy w Grazu (Austria), a stamtąd do pracy przymusowej na rzecz Niemców w południowej Serbii. Uciekł z transportu i po licznych przygodach dołączył do Królewskich Wojsk Jugosłowiańskich w Ojczyźnie dowodzonych przez ministra wojny generała Dragoljuba „Dražę” Mihailovicia (1893–1946). Popularna nazwa „czetnicy” wzięła się od serbskiego słowa „czeta” oznaczającego oddział wojskowy.

W… Armii Czerwonej

Marian Błażejczyk walczył m.in. w szeregach Ravanickiej Brygady. Bił się praktycznie na terenie całej Jugosławii od 2 października 1942 roku do 28 listopada 1944 i awansował w tym czasie do stopnia pułkownika. Za odwagę wykazaną na polach bitew całej Jugosławii usynowiony przez króla Piotra II i odznaczony Orderem Miłosza. Gdy w grudniu 1944 roku Ravanicka Brygada została rozwiązana, Błażejczyk, ukrywając swoją walkę w szeregach czetników, trafił najpierw do Armii Czerwonej, a później do 1 Armii Wojska Polskiego, z którą przeszedł szlak bojowy do Berlina. Wspominał później, że był najmłodszym dowódcą batalionu piechoty. Za walki o stolicę III Rzeszy odznaczony w 1946 roku Krzyżem Walecznych i przyznawanym od 1966 roku medalem „Za Udział w Walkach o Berlin”.


Król Jugosławii Piotr II (na pierwszym planie, w środku) w towarzystwie oficerów polskich, m.in. gen. Władysława Sikorskiego (na drugim planie, pierwszy z lewej, bokiem), prezydenta RP Władysława Raczkiewicza (na drugim planie, w garniturze i kapeluszu), ogląda jeden z czołgów na poligonie w Wielkiej Brytanii; 1943 albo 1944. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Po wojnie

Od 1947 roku Marian Błażejczyk pełnił obowiązki dowódcy 53 Pułku Piechoty w Ostródzie. Udało mu się, ponieważ nie chwalił się swoją służbą w antykomunistycznych oddziałach czetników. Przerwaną edukację uzupełnił w liceum ogólnokształcącym w Ostródzie. W 1948 roku rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, które ukończył trzy lata później. Pracował jako wykładowca w Katedrze Ekonomii w Wyższej Szkoły Rolniczej w Olsztynie, a następnie w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk.

Według napisanego przez profesora Janusza Guziura (studenta WSR w Olsztynie od 1956 roku) artykułu wspomnieniowego, który ukazał się w publikacji „Olsztyn akademicki. 1945–1950–2010”, Marian Błażejczyk odegrał ważną rolę w wydarzeniach Października 1956 roku w Olsztynie: „Był on wtedy jednym z inicjatorów kilku wiecy na terenie Kortowa (m.in. z udziałem oficerów Studium, w tym ppłk. Sierakowskiego, mjr. Raniszewskiego, kpt. Witkowskiego) oraz słynnego już pochodu studentów z pochodniami do miasta, zakończonego burzliwym wiecem przed kliniką milicyjną (al. Wojska Polskiego)”. Błażejczyk liderował Studenckiemu Komitetowi Rewolucyjnemu. „Przypominając profesorowi w liście [z 2006 roku – przyp. aut.] jego znane wystąpienie z pistoletem w ręku, z czasem to skorygował, twierdząc, że nie miał wtedy pistoletu, ale podobną do niego rakietnicę (był już mrok), z której wystrzelona rakieta miała wskazać studentom kierunek ewentualnego marszu na obradujący w lesie za miastem K[omitet] W[ojewódzki] PZPR. Tam chciał tłum poprowadzić, ale na szczęście nie doszło do tego”.

Profesor Guziur pisze również, że podczas październikowych wydarzeń 1956 roku Błażejczyk miał zdobyć obszerną dokumentację Urzędu Bezpieczeństwa, zawierającą donosy, które studenci i asystenci pisali na profesorów. Błażejczyk ukrył ją w rodzinnym domu w Kutnie. Po wydarzeniach październikowych Błażejczyk stanął przed doraźnym uczelnianym sądem rektorskim zwołanym przez rektora uczelni i dwóch członków uczelnianej egzekutywy PZPR. Oskarżono go o odchylenia narodowo-rewizjonistyczne i działania antysowieckie. Nie przyznał się do zarzutów, udając głuchego. Później był wzywany również przed wojewódzki sąd partyjny.

Kariera naukowa

Mógł kontynuować karierę naukową i pracę dydaktyczną. W latach 1957–1962 wykładał na Wydziale Rybackim WSR w Olsztynie. W 1961 roku na Uniwersytecie Warszawskim obronił doktorat. Pracował w Instytucie Nauk Prawnych PAN w Warszawie. Rozpoczął też magisterskie studia ekonomiczne w Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR w Warszawie.

Odbywał staże naukowe w Danii, Hiszpanii, we Włoszech i Francji. W 1973 roku uzyskał tytuł profesora nadzwyczajnego, a cztery lata później zwyczajnego. Jego fachowość w zakresie znajomości prawa rolnego ceniono także za granicą. W marcu 1973 roku mianowany członkiem Rady Legislacyjnej przy prezesie Rady Ministrów, którym wtedy był premier Piotr Jaroszewicz. Pierwsza kadencja Rady trwała do 1976 roku. Profesor Błażejczyk znalazł się również w składzie Rady na drugą kadencję (1976–1980).

Prowadził wykłady z prawa rolnego również poza Europą, m.in. w Argentynie, Brazylii, Kostaryce i Meksyku. Po 1989 roku wykładał na Akademii Polonijnej w Częstochowie, na Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi i w Wyższej Szkole Gospodarki Krajowej w Kutnie. Nawet w podeszłym wieku cieszył się dobrym zdrowiem i humorem. „Ode mnie ani lekarz, ani żadna apteka dotychczas ani grosza jeszcze nie zarobiły!” – pisał profesor Błażejczyk w liście do profesora Janusza Guziura w 2006 roku. Jak podkreślił profesor Guziur, z pomocy lekarskiej jego mentor korzystał tylko na wojnie w Serbii, gdzie był pięciokrotnie ranny. W teczce personalnej Mariana Błażejczyka znajdującej się w Centralnym Archiwum Wojskowym w Warszawie nie ma jednak informacji o ranach odniesionych na wojnie. Profesor Marian Błażejczyk zmarł 17 maja 2011 roku w Kutnie i spoczywa na miejscowym cmentarzu.

Źródła cytatów:

M. Błażejczyk, Polski czetnik. Krwawa bałkańska droga 1943–1945, Replika, Poznań 2023.
Olsztyn akademicki. 1945–1950–2010, red. A. Faruga i S. Achremczyk, Olsztyn 2010.

Tomasz Plaskota , specjalizuje się w historii najnowszej, współpracował m.in. z miesięcznikiem „Nasza Historia” i portalem Tygodnik TVP.

autor zdjęć: Domena publiczna, NAC

dodaj komentarz

komentarze


Nowe łóżka dla szpitala w Libanie
 
Kluczowy partner
„Popcorny” niemile widziane
Starty na medal w short tracku, biegach narciarskich i snowboardzie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Olympus in Paris
Siedząc na krawędzi
Najtrudniej utrzymać się na szczycie
Dziki zachód na wschodzie II RP
Statuetki Benemerenti przyznane po raz trzydziesty
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Zawiszacy na ratunek
Premier: bezpieczeństwo przede wszystkim!
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Żołnierze WOT-u z Wrocławia u kombatantów z Armii Krajowej
Lotnicy i Bayraktary z misją w Turcji
Kwalifikacja po raz szesnasty
Najnowsze Abramsy dla polskiej armii
Symulator w nowej odsłonie
Umowa dla specjalistów z Grudziądza
Wojsko wraca do Gorzowa
Na zagraniczne kursy razem z rodziną?
Spotkanie Grupy E5 w Polsce
Snowboardzistka z „armii mistrzów” najlepsza na stoku w Scuol
Bezpieczeństwo jest najważniejsze
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Nie walczymy z powietrzem
Atak na cyberpoligonie
Polska w gotowości
Generacje obok siebie
Synteza, czyli cios w splot słoneczny Rzeszy
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Trump ogłasza złotą erę Ameryki
Wojsko potrzebuje lotnisk
Zmiany w prawie 2025
Szef MON-u spotkał się z wojskowymi dyplomatami
Rosomaki i Piranie
Żołnierze usuwają zniszczone przez wodę budynki
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Cel Wisła”, czyli ku starciu cywilizacji
Żołnierze górą w głosowaniu na sportowca 2024 roku
Eurokorpus na czele grupy bojowej UE
Z życzeniami na 105. urodziny powstańca warszawskiego!
Na nowy rok – dodatek stażowy po nowemu
Turecki most nad Białą Lądecką
Roboty w Fabryce Broni „Łucznik”
NATO rozpoczyna nową operację na Bałtyku
Granice są po to, by je pokonywać
Rozgryźć Czarną Panterę
Wielofunkcyjna koparka dla saperów
Czworonożny żandarm w Paryżu
Rosja prowadzi przeciw Polsce wojnę informacyjną
Bałtyk – kluczowy akwen dla NATO
Morze ruin, na których wyrosło życie
To nie mogło się udać, ale…
Arcelin – cud, który może się zdarzyć tylko raz
Dzieci ze Stronia Śląskiego mają nowe przedszkole
Mistrzyni Uniwersjady z „armii mistrzów”
„Polska Zbrojna” dla Orkiestry
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO