Dziesięć zastępów straży pożarnej i samolot Dromader uczestniczyły w akcji gaszenia pożaru na poligonie wojskowym w Nowej Dębie. W ogniu znalazło się ponad 25 ha ściółki leśnej. Pożar nie stanowił zagrożenia dla ludzi i zabudowań, ale zagrożeniem dla strażaków mogły być niewybuchy. Na szczęście, nikomu nic się nie stało.
– Pożar wybuchł na tak zwanym polu roboczym w Lipie. Jest to część poligonu w Nowej Dębie nieużywana już przez wojsko. Powstałe zagrożenie nie ma żadnego związku z działalnością żołnierzy – wyjaśnia płk Tadeusz Likus, szef wojskowej ochrony przeciwpożarowej.
Z informacji przekazanych przez st. kpt. Marcina Betleję, rzecznika prasowego podkarpackiego komendanta wojewódzkiego PSP, wynika, że pożar wybuchł wczoraj w miejscowości Irena w powiecie stalowowolskim. – Na szczęście ogień nie dotarł do lasu. Spłonęła ściółka leśna i trochę młodzika. Powody zdarzenia nie są jeszcze znane, ale z doświadczenia wiem, że pożary lasów rzadko wynikają z przyczyn naturalnych. Niestety, wiele nie trzeba, bo ściółka leśna jest teraz bardziej sucha niż kartka papieru – mówi Betleja.
Jak dowiedział się portal polska-zbrojna.pl, do akcji ruszyły wczoraj 2 zastępy wojskowej straży pożarnej i 8 zastępów OSP i PSP. Czoło ognia zostało uchwycone także dzięki czterem zrzutom wody z samolotu gaśniczego Dromader należącego do Lasów Państwowych. Obecnie sytuację na terenie poligonowym monitorują wojskowi strażacy. Niewykluczone, że akcję gaśniczą trzeba będzie dziś powtórzyć, bo ogień prawdopodobnie tli się w torfowiskach.
autor zdjęć: Piotr Bernabiuk
komentarze